Wstęp

Hermiona Granger, postanawia opowiedzieć dzieciom jak doszło do tego, że jest z ich ojcem. Czytelnik od samego początku nie zna jego tożsamości, może się jedynie domyślać kim on jest...

sobota, 8 lutego 2014

Strach jest największym wrogiem.


Lyar był typowym Ślizgonem. Był sprytny, a jego ambicje były tak wygórowane, że zwykłemu człowiekowi jego cele wydawały się nieosiągalne. Ale najważniejszą cechą, która świadczyła o jego "Ślizgoństwie" było zamiłowanie do czystości krwi. Rodzina Greengrass należała do rodów, które uwielbiały się nią chwalić. Chociaż zdarzali się w niej i tacy, którzy bez zastanowienia wychodzili za mugolaków. Lyar gardził nimi otwarcie, a gdy zmarła jego matka miał obawy, że ojciec dołączy do tego grona. Na szczęście wtedy poznał panią Shrimp, a Elizabeth po ich ślubie stała się jego przyrodnią siostrą.A bycie Ślizgonem i Elizabeth, zaprowadziły go tutaj.
Szedł powoli z różdżką wyciągniętą przed siebie. Zwęglony las zdawał się być opustoszały. Uśmiechnął się pod nosem. Plan się sprawdził. Ta Granger była tak przewidywalna. Podszedł do rwącej rzeki i ruszył ścieżką obok razem z prądem. Jeśli jego działania przyniosły oczekiwany skutek, to Granger uciekła biorąc McDonely na drugą stronę rzeki. Przez pewien czas nie widział nic. Zaczął się zastanawiać, czy to nie kwestia zaklęć ochronnych, ale wtedy dostrzegł dwie leżące na ziemi osoby. Hermione i Arielle. Uśmiechnął się pod nosem i wyjął z kieszeni telefon.
- Elizabeth, mam dobre wieści. - mruknął gdy usłyszał jej głos w słuchawce.
- Rybka złapała przynętę?
Mówiła zaspanym, namiętnym jak zawsze głosem.
- Tak, zbliża się do naszego... Hm... Zamku. - roześmiał się.
- Lyar, ale już nie jesteś blisko niej?
Niepokój w jej głosie kazał mu skłamać.
-  Nie. Już nie. - zarzucił kaptur na głowę i zawrócił.
- Jesteś palantem Greengrass. - warknęła. - Wiem, że tam jesteś. Neville Cię nie zobaczył, miałeś mnóstwo szczęścia. Zabieraj swoją upośledzoną dupę i chodź do mnie.
- Do Ciebie? - przełknął ślinę i kopnął jakiś patyk w stronę rzeki.
Przez chwile panowało milczenie, potem usłyszał słodki śmiech Elizabeth i po krótkiej ciszy wreszcie przemówiła.
- Neville jest gotowy.
I się rozłączyła.Neville. Był kimś kogo Lyar nienawidził. Obrócił się i gdy zobaczył,  że Granger jest już naprawdę daleko, usiadł na ziemi i zaczął ciskać kamienie do wody. A w jego myślach były czasy, kiedy to wszystko się zaczęło. On i Elizabeth dorastali w świecie mugoli. Mimo swojej szlachetnej krwi, zdecydowali się na to, bo jej matka niezwykle kochała swój dom. Nie wiadomo dlaczego, ale ojciec od razu zgodził się na to, by wtopili się w ich społeczeństwo. Z tego powodu Elizabeth i on musieli znać się na wszystkich mugolskich sprzętach oraz modach. Kiedy się poznali, ona miała 18 lat, a on 16. Przechodził wtedy okres dojrzewania, buntowniczy, pełen dziewczyn. Ale wtedy pojawiła się Elizabeth. Już wtedy była zniewalająca. Nie tak jak Arielle. Shrimp była bardzo seksowna. A jej brązowe oczy miały w sobie coś uwodzącego. I wtedy Lyar zaczął jej pragnąć. Nie wiedział czy ją kocha. Wiedział, że jej pragnie. Nie tylko na tle pożądania, po prostu chciał ją mieć. Ona jednak zawsze zwracała się do niego "braciszku" i umawiała się z różnymi typami. Po pewnym czasie Lyar zaakceptował ją jako starszą siostrę. Nigdy jednak nie przestał jej pragnąć. Mimo, że Neville był częścią ich planu, nie potrafił go nie nienawidzić. McGonagall dużo ryzykowała dając im Ginny Weasley i Horacego Slughorna. Ale Longbottoma musieli zdobyć sami. Coraz częściej był za pozbyciem się tej starej wiedźmy. Kiedy jego myśli zbliżały się do ich najważniejszego planu, słońce zaczęło świtać. Podniósł się i przeskoczył przez rzekę.


***

Ron zaczął panikować i miotać się we wszystkie strony, a pająki zdawały się mnożyć z każdym jego okrzykiem. Były małe i włochate. Ich oczy zaś krwiście czerwone. Harry rzucił pierwsze zaklęcie jakie przyszło mu do głowy, a kilka metrów od nich pojawiła się kulka światła, za którą pająki natychmiast poleciały. Weasley omal nie zemdlał widząc około tysiąc pająków sunących w jego stronę, które nagle zręcznie go wyminęły.
- Światło. - wyszeptał Harry.
- Hę? - Ron zdawał się kompletnie nie kontaktować.
- Zgaś różdżkę, one lecą do światła!
Ron pośpiesznie mruknął "Nox", a na jego twarzy wciąż malował się obraz paniki. Rozglądali się po pokoju. Po Arielle nie było śladu. Wciąż jednak mieli nadzieję, znaleźć przepowiednię. Ruszyli przed siebie, a gdy oczy przyzwyczaiły im się do ciemności patrzyli uważnie, czy na regałach nie znajduję się szklana kula. Powoli zbliżali się do ostatniej półki, a napięcie było wręcz wyczuwalne. Harry miał wrażenie, że zaraz stanie się coś złego. Na ostatnim regale, na samym dole, przy samym końcu, znajdowała się jedna jedyna przepowiednia. Ron, który zobaczył koło swojej nogi pajęczynę, ruszył przodem. Regały zdawały się mieć po sto lat. W kompletnej ciemności widać było tylko, że są ciemne i niezadbane. Warstwa kurzu świadczyła o tym, że raczej od dawna, nie było tu nikogo. Kucnęli przy półce, a Ron otarł z kurzu tabliczkę z napisem.
- Hermiona Granger i Arielle McDonely.
Harry od razu wyciągnął po nią rękę.
- A to nie było tak, że tylko ten kogo ona dotyczy, może ją zabrać? - powiedział Ron wskazując na jego rękę.
Wahali się przez chwilę. Patrzyli na kulkę, która była wszystkim, co tutaj znaleźli. Która być może, była odpowiedzią na wszystkie ich pytania. W końcu odezwał się Harry:
- Myślę, że nie obowiązują już żadne zasady.
I wyciągnął rękę po przepowiednie.

***

- Lyar, jesteś idiotą. - mruknęła do siebie Elizabeth.
Odrzuciła telefon na łóżko i lekkim krokiem wyszła z sypialni. Teren opuszczonego szpitala psychiatrycznego był mroczny, ale ona uznała go za wręcz idealny. Neville czekał na nią w wielkiej pustej sali, która kiedyś zdawała się być stołówką, bo w kącie leżały resztki krzeseł i stolików. Gdy wchodziła, stał tyłem do niej i patrzył na coś, co znajdowało się na suficie.
- Cześć Elizabeth. - powiedział i wyciągnął do tyłu rękę, wciąż patrząc w sufit.
Złapała go za rękę i spojrzała w górę. Sznur z pętlą. Wisząca klatka. Kołyska Judasza... I mnóstwo innych narzędzi tortur, było przymocowane na hakach, przy wysokim suficie. Elizabeth zaśmiała się tylko i pocałowała Neville'a jakby ten widok kompletnie jej nie zdziwił. Potem odstąpiła od niego na krok, nie spuszczając z niego oka. Ściany w jadalni były obrypane i niegdyś zdawały się mieć jasny, żółty kolor. Cała podłoga była jedynie mieszaniną tynku, rozbitych płytek i kamieni. Okna były porozbijane, a słońce które przez nie wchodziło odbijało się na srebrzystych narzędziach. Neville w końcu na nią spojrzał.
- Dlaczego miałem tu przyjść?
Elizabeth odgarnęła włosy i zaplotła je w kucyka.
- Bo wreszcie jesteś gotowy.
- Na co? - odparł ze zdziwieniem.
- Żeby walczyć o mnie. O nas. - powiedziała cicho. - Jest ktoś, kto chce mnie zabić Neville. Ale jeśli zabije mnie... Zabije i Ciebie. Nie chcesz, żeby ktoś Cię zamordował. Prawda?
Spojrzała na niego badawczo. Jego oczy miały już szkarłatny kolor, a siła była nadludzka. Nie wiedziała jedynie, czy jest wystarczająco oddany. Był o wiele silniejszy niż pozostali. Bez słowa uniosła rękę do góry, a jeden z przedmiotów upadł prosto do niej. Było to metalowe narzędzie. Z rączką oraz okrągłą częścią. Tak zwana gruszka. Elizabeth pokrótce wyjaśniła jak działało urządzenie, a Neville słuchał jej nie okazując żadnych emocji. Narzędzie okazuje się być o wiele straszniejsze, niż jego nazwa. Aby go użyć, należy je włożyć w dowolny otwór ciała, a następnie powodować rozwieranie się tego narzędzia, za pomocą rączki, najczęściej ze sprężyną. Bardzo często powodowało ono rozerwanie wnętrza ciała. Kiedy skończyła opowiadać podała mu je do ręki. Przez dłuższą chwilę Neville oglądał je bez żadnych emocji. Wtedy oczy Elizabeth się zaświeciły.
- Podobnie działa zaklęcie Cruciatus. A mój wróg tylko czeka, aby go na mnie użyć.
Jakby na dźwięk tych słów Neville z wściekłością rzucił gruszkę w ścianę, z taką siłą, że zrobił w niej dziurę wielkości narzędzia. I z zaciśniętymi zębami spojrzał na Elizabeth.
- Nie chcę, aby ktoś zamordował Ciebie.

***

Minerwa McGonagall siedziała w barze Koci Pazur tylko z barmanem, który świdrował ją od czasu do czasu jednym okiem. Ognista Whiskey, którą jej sprzedał wciąż leżała niewypita na stoliku. McGonagall zerkała nerwowo na zegarek, gdy do baru weszły dwie osoby w mugolskich bluzach, z kapturami i usiadły naprzeciw niej.
- Jakieś wieści od Pani, babciu? - powiedziała zdejmując kaptur Ginny Weasley.
Oczy barmana się zaświeciły, gdy po tych słowach Minerwa wzięła solidny łyk whiskey.
- Nie. Myślę panno Weasley, że ucieszy się, bo jak widzę nie odzyskałaś pierścienia.
Ginny syknęła, a "babcia" prychnęła z pogardą. Barman zerknął z nadzieją, że nowi klienci coś zamówią. A wtedy odezwał się siedzący dotychczas cicho Horacy.
- To co babcia, poproszę.
- Tylko lepsze. - dodała krztusząc się ze śmiechu Ginny.
Minerwa wskazała na pierścień na swoim palcu, a Weasley znów dostała ataku szału i omal nie uderzyła McGonagall.Gdy tylko barman przyniósł jej Ognistą Whiskey, wypiła całą za jednym razem wciąż patrząc się dyrektorce prosto w oczy.
- Ja, panno Weasley... Jestem bezpieczna. - powiedziała z uśmiechem.
- Właściwie, pozwoliłaś Granger uciec. - odparł złośliwie Horacy Slughorn i upił delikatny łyk trunku.

***

Ron pomógł Harry'emu wstać i rozejrzał się na wszystkie strony.
- Wynośmy się stąd...
Zrobili krok. Dosłownie krok, a całe pomieszczenie zaczęło się trząść jak przy trzęsieniu ziemi. Regały opadały na wszystkie strony, a Ron zdążył pociągnąć Harry'ego nim jeden upadł prosto na niego. Tynk sypał się ze ścian, a pająki uciekały prosto na nich. Harry wyciągnął różdżkę i użył zaklęcia tarczy, ale nic się nie stało. Miał nadzieję, że pomógł w jakikolwiek sposób. Wręcz przeciwnie, podłoga zaczęła się rozstępować, a przepowiednia wypadła mu z ręki i turlała się w kupkę gruzu. Nie myśląc zbyt wiele Harry popędził za nią, a Ron stał jak wryty patrząc się w pająki.
- Ha... Harry! - zaczął Ron spokojnie.
- Nie teraz Ron! - warknął Harry i włożył rękę pomiędzy stertę gruzu.
Podłoga zatrzęsła się jeszcze raz, a wielki kamień przygniótł mu rękę, kiedy tylko złapał przepowiednię. Syknął z bólu i drugą ręką, natychmiast odrzucił kawał gruzu. Ręka pulsowała mu jak szalona, a pomieszczenie zamieniało się w ruinę!
- HARRY! - wrzasnął Ron.
Z rozwartej podłogi zaczęło wychodzić jeszcze więcej pająków, a on z przerażeniem zaczął się cofać.
- Ron, tylko spokojnie! - powiedział Harry półgłosem.
- Tam! - wskazał na coś, co przypominało drzwi.
Zaczęli biec pomiędzy szczelinami w podłodze, opadającym gruzem oraz rozwalonymi regałami. Kurz z opadającego tynku stawał się coraz większy i tracili orientację. Byli już prawie przy drzwiach, kiedy regał zwalił się przy ścianie, zasłaniając je. Złapali się za ręce, ale wtedy Harry syknął z bólu. Nie było czasu na wyjaśnienia więc Ron spróbował ich aportować. Nic się nie wydarzyło. Panika narosła kiedy po gruzie zaczęło poruszać się stado pająków.
- Harry, czy Twoja ręka nie może działać gdy nie działa?! - Ron poczerwieniał na twarzy ze zdenerwowania.
Harry już chciał mu odpowiedzieć, kiedy naprzeciw nich aportował się Malfoy, a obok jego ramienia runęła część sufitu.
- Czy wam do reszty odbiło?! - wskazał Dracon na przepowiednie. - Rozdzieliłem się z Fox, żeby Wasz szukać. Gdzie Hermiona?
Odepchnął ich, ratując przed zwaleniem się na nich części regału. Szczelina zaczęła się powiększać i już prawie sięgała ich nóg.
- Nie ma jej tutaj, miała być w Muszelce.
- Tam też jej nie ma! - warknął Malfoy.
Złapał Gryfonów za kończyny i użył nieznanego im zaklęcia, dzięki któremu stali w powietrzu w kompletnej ciemności, a potem opadli miękko na trawę.



______________________________



Chciałam powiedzieć, że tytuł postu jest bardzo trafny do wydarzeń w tej notce, ale i w poprzedniej. Przedstawione tu rzeczy dzieją się na równi, z wydarzeniami z poprzedniej. Nie ma tu Hermiony, celowo. Udało mi się skończyć dzisiaj, a jutro czeka Was NIESPODZIANKA :D
Mam nadzieję, że znowu Was nie zawiodłam i mam dla Was informację, teraz nowe notki, będą wychodziły co tydzień w piątek lub sobotę. Przy wielkim opóźnieniu w niedzielę. Potraktujcie to jak nowe odcinki serialu! :) zapraszam do komentowania i bardzo Wam dziękuje za te wszystkie miłe już komentarze, jesteście naprawdę kochani. A patrząc na 15 tysięcy wyświetleń, to doprawdy mam ochotę Was wszystkich przytulić :D
pamiętajcie, że jutro... NIESPODZIANKA!


7 komentarzy:

  1. Ale się cieszę, że notki będą regularnie :)
    wciągnęłam się maksymalnie w tę historię :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Mam przyjemność ogłosić, że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award :)
    Więcej informacji tutaj: http://ignis-vitae.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział:-)
    A o której niespodzianka??

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, jak zawsze!
    jak ja się cieszę, że jest. :*
    nie mogę się doczekać tej niespodzianki. :D
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się ;O <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże ja chcę więcej! <3 Niesamowity! :3

    OdpowiedzUsuń