Z dedykacją dla Kasi Tuchułki i Wiktorii Tłuczek.
"Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
~William Szekspir, Romeo i Julia
***
Od czwartku zamek był w chaosie. Wszystkie dormitoria były ogólnodostępne. Wszyscy rozmawiali tylko o śmierci nauczyciela eliksirów i Ginny. Miałam wrażenie, że snuję się bezcelowo. Weasley'owie wyjechali z Hogwartu, pochować siostrę, a ja czułam się jak więzień. Harry dołączył do nich w dzień pogrzebu, więc od soboty siedziałam z Arielle w bibliotece szukając bezskutecznie informacji o jakimkolwiek mugolu, który potrafił się posługiwać magią. Dyrektorka uczestniczyła w pogrzebie więc nawet ona nie potrafiła nam pomóc. W niedzielne popołudnie siedziałam na swoim łóżku obserwując dym wychodzący z komina w chatce Hagrida i czytając książkę od Neville'a. Myślałam nad tym jak bardzo jest niesprawiedliwym, fakt, że nie mogę pożegnać swojej przyjaciółki. Usłyszałam pukanie do drzwi i leniwie zdrapałam się w wygodnej poduszki.
- Cześć. - w drzwiach stał Draco.
***
Harry jadąc na pogrzeb Ginny miał mieszane uczucia. Z jednej strony ból przeszywał go ze wszystkich stron, z drugiej czuł się zupełnie jakby stracił siostrę. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że właśnie tak kochał Ginny. Jak siostrę. Czuł ogromną pustkę. Dzień później pojechał na Grimmauld Place 12. Stworek przywitał go od razu gazetą i ciepłym obiadem. Przypomniał sobie jak pierwszy raz przyprowadził tu Arielle, a skrzat posłusznie przebrał się za jego babcie i gotował różne pyszności. Poczuł ukłucie w sercu myśląc o niej. Ostatnio ciągle o niej myślał. Mimo tych wszystkich traumatycznych przeżyć. Potrafił rozmyślać o tym jak pięknie wyglądała na balu. Jak ten Ślizgon całował ją patrząc się mu prosto w oczy. Mimowolnie uderzył pięścią o stół.
- Coś się stało, Harry Potter sir? - spytał Stworek.
***
Draco wyjechał szybko już w czwartek rano, gdy usłyszał, że zostaje. Mimo, że Ron pękał z wściekłości czułam, że nie mogę tego zrobić Smokowi, który dbał o mnie. Miałam momentami wrażenie, że chce odkupić swoje winy. Kiedy go zobaczyłam od razu rzuciłam mu się na szyję, ale tym razem nie był ani trochę skrępowany tylko odwzajemnił uścisk i zrobił parę kroków mimo wiszącej na nim mnie. Puściłam go i odruchowo poprawiłam włosy. Oh, doprawdy nienawidziłam tych moich dziwnych nawyków. Kiedy Draco wyciągnął do mnie rękę poczułam przypływ gorąca. Nie miałam w sobie tyle odwagi, żeby mu ją podać.
- Chcę Cię dziś zabrać w dwa miejsca - powiedział chowając dłoń do kieszeni.
"Granger, Ty idiotko!" - skarciłam się w myślach.
***
Neville obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Zimno przeszywało go ze wszystkich stron, zdawało mu się że leży na mokrej ziemi. Dostrzegł jedyne źródło światła, małe okno z kratami. Podniósł się powoli i poczuł ogromny ból na nogach. Dotknął ich i poczuł, że są wilgotne i mają na sobie poziome rozcięcia, wypływała z nich krew. Powoli podszedł do okna i wyjrzał na powierzchnie. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny.
"Co do stu dementorów..." - pomyślał wyglądając za okno.
Na zewnątrz był topniejący śnieg i mnóstwo błota, po którym biegały wielkie czarne psy o czerwonych oczach. Spojrzał w prawo, gdy nagle tuż przed jego nosem zawarczał czerwonooki potwór. Z bliska Neville zobaczył, że ma więcej oczu niż powinien. Odskoczył do tyłu i omal nie upadł.
- Wygląda na to, że nasz bohater się obudził. - usłyszał damski głos jakby we własnej głowie.
***
Pierwszym miejscem okazała się być sowiarnia. Prawdę mówiąc nigdy wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć się temu miejscu. Sala była niemal idealnie okrągła, a podłużne okna składały się z małych kolorowych szkiełek. Po lewej stronie było wielkie drzewo bez liści, na którym siedziało setki sów o różnych kolorach. Po prawej były dwie wielkie beczki. Jedna z wodą, a druga przykryta z ziarnami, które Filch podawał sowom podczas karmienia. Obok był stolik i pergaminy, przy których można było spisać listy. Słońce wpadało przez kolorowe okna i dodawało temu miejscu niezwykłego uroku. Dopiero po minucie zorientowałam się, że patrzę na to wszystko z otwartymi ustami i niemal natychmiast je zamknęłam. Mogłabym przysiąc, że słyszałam jak Draco zaśmiał się pod nosem.
- Jest taka legenda - zaczął nagle - że sowa potrafi znaleźć swojego właściciela, kiedy ten zanuci wymyśloną przez siebie melodie. Podobno znają wnętrza i wiedzą co się w nich kryje, co może z nich powstać.
Uśmiechnęłam się do niego lekko zdezorientowana.
- Przyszliśmy tutaj... żebym zaśpiewała?
- Haha, śmieszne Granger. To ja jestem gwiazdą! Nie wiedziałaś, że jestem mistrzem muzyki country? - postawił jedną nogę na krześle i zaczął udawać, że gra na banjo.
Zatkałam usta, żeby śmiechem nie obudzić tej ilości sów i zerknęłam na niego z ukosa.
- I zaskakująco dużo wiesz o legendach.
Wrócił do swojej pozycji i wzruszył ramionami. Zawsze zdumiewająco szybko znajdował się obok mnie.
- To całkiem normalne, to czytają matki czarodziejom. To znaczy... Matki o takich przekonaniach. Wiesz inne to raczej Baśnie Barda Beedl'a. - zamyślił się przez chwilę. - No ale... Spróbujmy.
Zawsze krępowałam się przy kimś śpiewać, nucić, recytować... Draco zachęcił mnie gestem, a ja czułam, że zaraz puszczę pawia jak przed szkolnym przedstawieniem. Zerknęłam na sowy. Nigdzie nie mogłam dostrzec Ruathy, to było z resztą niemożliwe. Wzięłam głęboki oddech i z zamkniętymi oczami zaczęłam najpierw nucić pierwszą melodię jaka przyszła mi do głowy.
"To nie ma sensu..." - myślałam.
Nagle poczułam ciepło na prawym ramieniu i pohukiwanie. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam... Ruathę! Z zaskoczenia zaczęłam się śmiać z samej siebie, a Draco był wyraźnie czymś rozbawiony i zaciskał zęby, żeby tego nie zrobić.
- No powiedz to wreszcie Malfoy...
- Chyba jesteś wielką fanką Dla Elizy. - parsknął śmiechem i podał mojej sowie kilka ziaren.
***
Arielle siedziała z Justynem w szklarni, pani Sprout poprosiła ich by wyrządzili przysługę pani Pomfrey. Przeklęte Mandagory wyglądały obrzydliwie.
- Czy to nie dziwne, że rośliny mają oczy? - wyrwało się Arielle.
Popatrzył na nią ze zdziwieniem, ale potem się roześmiał. Wyraźnie uznał to za żart, a jej to odpowiadało. Kiedy zebrali już wystarczającą ilość soku zaczęli jeszcze oglądać inne przedziwne rośliny. Były tam kwiaty wyglądające jak szpony, a także piękne kolorowe i ślicznie pachnące pączki. Były jednak na tyle kuszące, że aż straszne. Arielle obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia, a Justyn popędził za nią.
- Tak sobie pomyślałem, że może na następny wypad do Hogsmeade... przeszlibyśmy się gdzieś razem... No wiesz... - niemal się jąkał.
McDonely stanęła w miejscu i spojrzała na Justyna. Przygryzła wargę.
- Ja... Nie sądzę, że Hosmeade to dobry pomysł.
- O tak... Faktycznie, byłem głupi. Myślałem... Nieważne. - i ruszył przodem.
***
- Oh, spotkaliśmy się już wcześniej. - Neville rozpoznał, że to ten sam głos, który słyszał w Zakazanym Lesie.
Przez chwilę rozglądał się na wszystkie strony. Nawet gdyby była w tym samym pomieszczeniu nie miał jak jej zauważyć. Kompletna ciemność zdawała się nie kończyć. Nie wiedział nawet jak duże jest pomieszczenie i gdzie znajduje się wyjście. Był w pułapce.
- No tak faktycznie. To miłe, że mnie tak pani polubiła, że zaprosiła mnie pani w tak klimatyczne miejsce.
Usłyszał śmiech kobiety, który nie był tak szyderczy jak mu się wydawało, gdy usłyszał go po raz pierwszy. Co gorsza, był całkiem... normalny?
- Oj nie nie. Jesteś w błędzie. Spotkaliśmy się kiedy byłeś znany jako Tchórzbottom, a te słowa nigdy nie wyszłyby z Twoich ust Neville.
Sposób w jaki wypowiedziała jego imię przyprawił go o dreszcze.
- Tak, serio super się gada. Ale jak pani nie wie, to muszę sobie iść. Mam sprawy do załatwienia. Ratowanie świata, zabicie pani, takie tam... - Gryfońska siła nie opuszczała go nawet w tej chwili.
Usłyszał ciche syknięcie. Wciąż miał wrażenie, że w środku własnego umysłu.
- Tego świata nie da się uratować, podobnie jak Ty, nie zdołasz zabić mnie. I jeszcze jedno. Nie ma potrzeby, żebyś zwracał się do mnie pani.
Neville pomyślał, że ma do czynienia z wariatką. zamknęła go w jakimś dziwnym pomieszczeniu, uważała, że świat jest zniszczony, a do tego chyba myślała, że jest nieśmiertelna. I jeszcze...
- To jak mam się do Ciebie zwracać?
Nie doczekał się odpowiedzi. Jedyne co słyszał to warczenie psów za oknem.
***
Draco szedł tak szybko, że ledwo dotrzymywałam mu kroku. Już lekko zasapana ucieszyłam się widząc, że staje. Co ciekawe... stanął przed zupełnie pustą ścianą i przyjrzał mi się badawczo. Uśmiechnęłam się szybko jako oznaka, że wszystko w porządku.
- Jesteś pewna, że nie musisz zażyć leków na astmę? - powiedział. - Dyszysz jak Express Hogwart.
Przewróciłam wymijająco oczami i wskazałam na ścianę.
- A Ty, że nie zadzwonić do Świętego Munga? Zabrałeś mnie do ściany.
- Zamknij oczy.
Posłusznie, chociaż z lekkim rozbawieniem wykonałam rozkaz. Poczułam jak jego dłonie przykryły mi oczy i jak popchnął mnie lekko do przodu. Poczułam ciepło i zapach kurczaka, który unosił się w powietrzu. Usłyszałam żywe rozmowy i w tle grający fortepian. Zżerała mnie ciekawość gdzie jesteśmy, a Draco jakby w odpowiedzi na to odsłonił mi oczy. Znajdowaliśmy się w restauracji. Nad Ladą wisiał wielki szyld Skarpetka. Dopiero po chwili dostrzegłam, że całe pomieszczenie jest pełne... skrzatów. To one obsługiwały, rozmawiały i jadły. Lokal pomalowany był na ciepły brzoskwiniowy kolor, a całe umeblowanie było ciemno brązowe. Między stolikami były liczne kwiaty i drzewka bonsai. Usiedliśmy przy stoliku pod oknem.
- Skrzaty domowe też mają swoje miejsce w Hogwarcie. - odpowiedział na moje pytające spojrzenie.
- Tak ale jak my... Pokój życzeń. - odpowiedziałam sama sobie.
Obok nas już stała skrzatka z wiszącą czapką, zasłaniającą jej niemal połowę oczu. W ręce trzymała notesik z długopisem i patrzyła się na nas z zaciekawieniem. Była chyba tak speszona, że nie potrafiła zadać kluczowego pytania.
- Chcesz spytać co nam podać? - próbował ją zachęcić Draco.
Ona przełknęła jednak głośno ślinę i pokiwała głową tak energicznie, że czapka opadła jej całkiem na oczy. Nie poprawiła tego tylko dalej czekała. Smok spojrzał na mnie rozbawiony. A ja szybko zerknęłam w kartę i poprosiłam o szarlotkę na ciepło z lodami. Nie było tam ani jednej ceny. Malfoy wziął to samo co ja i zamówił największą butelkę wina. Skrzatka odbiegła bazgrząc coś w kajeciku i jakimś cudem się nie przewróciła. Przez chwilę patrzyłam się na niego w ciszy. Od naszego pocałunku zachowywaliśmy się właściwie jak przyjaciele. Sama nie byłam wciąż pewna, że to to czego chcę. Odszedł na chwilę, ale wrócił z niezwykle ucieszoną miną.
- O rety, co znowu głupiego zrobiłam? - zakryłam usta dłonią.
- Właściwie to wciąż ta sama rzecz... - skinął głową i nalał wina do kieliszków, które pojawiło się jakby znikąd.
Po chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Grana dotąd melodia na fortepianie zmieniła się. Teraz była to delikatna gra tonów i półtonów. Beethovena, Dla Elizy. Nie miał zamiaru mi tego odpuszczać. Niezwykle energicznie wzięłam kieliszek do ręki i upiłam łyka.
- Nie jesteś zbyt grzeczna na takie zachowania? - zrobił śmieszną minę.
- Nie jesteś zbyt wredny na takie spotkania? - odparłam z uśmiechem.
***
Harry wrócił do Hogwartu Siecią Fiuu. Przeszedł przez kominek w pokoju wspólnym i szybko spojrzał na koszulę. Na szczęście nie płonęła. Przez okno zobaczył jak Arielle wchodzi do zamku. Poczuł, że serce zaczyna mu bić mocniej, a dłonie stają się cieplejsze. Nie myśląc zbyt wiele wybiegł na korytarz naprzeciw niej. Kiedy pokonał już schody i dostrzegł jej sylwetkę, cały zdyszany zatrzymał się na wprost od niej.
- Harry! - ucieszyła się i przytuliła do siebie. - Myślałam, że wracasz później.
Nie wypuszczała go z objęć, a on objął ją mocniej. Przez chwilę poczuł się tak jakby były wakacje. Jak gdyby nic się nie stało...
- Tak, ale... Miałem dobry powód, żeby wrócić.
Odsunęła się zaledwie na parę centymetrów i spojrzała na niego.
- Jaki?
- Ciebie.
Otworzyła szeroko usta jakby chciała coś powiedzieć. Po chwili je zamknęła i przytuliła go z powrotem do siebie. I zaczęła się śmiać pod nosem.
- No mów, który serial obejrzałeś do przodu i chcesz mi dokuczać, że się myliłam. Dr House?
- Nie. Jak poznałem waszą matkę. Wiem jak wygląda matka. - roześmiał się Harry.
___________________________
Wiem, że wykorzystane seriale są z czasów późniejszych niż akcja, ale to jedne z moich ulubionych(właściwie ten drugi jest ulubiony :D) więc musiałam je wykorzystać. Dziękuję wam za pozytywne komentarze i... Oby moje zdenerwowanie na matematykę nie udzieliło się w mojej twórczości i nie dobiła was tak jak mnie moje zadanie... :)
Oj ciekawie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili :)
haha ^^ dyszysz jak Express Hogwart, pozdro z podłogi :) Tyle miłości ♥ Podsumowując rozdział słodziśny OMG *_______* ♥ zapraszam do mnie samotnawyprawaginnyweasley.blogspot.com
OdpowiedzUsuńArgh.. Koma napisałam już wczoraj, ale internet mi padł i się nie dodało :C
OdpowiedzUsuńDroga Weasley, muszę Cię przeprosić. Staram się pod każdą notką zostawiać po sobie ślad w postaci komentarza, ale nie zawsze mi wychodzi. Szkoła mnie dobija, a poza szkołą trenuję jeszcze pływanie- po 4/5 godzin dziennie. Dlatego nie zawsze mam czas i siłę, by zostawić komentarz. Wiedz jednak, że wszystkie rozdziały czytam i wszystkie mi się podobają. :)
No, może oprócz tego.
Rozczarował mnie.
___________________
Taki żarcik. Rozdział mnie oczarował, nie rozczarował :D
Miałaś doskonały pomysł z sowami. To było... w jakimś sensie piękne. Według mnie to najlepszy wątek całego rozdziału.
A no właśnie!
Jaram się tym rozdziałem niczym wszyscy chłopacy Arielle <3
Neville. Neville to wspaniała postać, a tak mało blogów dotyczy tego Gryfona. Chwała Ci za tą "wyjątkowość".
Buziaki,
Mystery :*
PS Błagam, wyłącz weryfikację obrazkową!!!!!
Cudowny rozdział. *u*
OdpowiedzUsuńwracałam sobie do szkoły z zajęć teatralnych i czytałam. ^^
pogrzeb Ginn. ;__; nigdy za nią nie przepadałam. ;___; mam nadzieję, że P mi to wybaczy. XD
czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że będzie Snape. ^^
weny:*
pozdrawiam Puf. ♥ (XD)
O jejj dziękuję za dedykacje <3 Rozdział megasuperswietny i czekam na kolejny,ale chyba Ci nie wybaczę tego, że uśmierciłaś Ginny ;< mimo wszystko nie mogę się doczekać i poraz kolejny dziękuję za dedykację. Pozdrawiam i życzę weny, Kasia ;*
OdpowiedzUsuńPS zapraszam do siebie na prolog :) hogwarts-story-never-end.blogspot.com <3
już wszystko skomentowane i przeczytane <3
UsuńJak zwykle wspaniale <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę i mam nadzieję, że będzie już niedługo :*
Weny :*
~Bellatrix z http://l-p-i-s-m.blogspot.com/ <3
Jejku! Wspaniały jak każdy ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego bloga, dopiero zaczynam. Proszę.. komentujcie :)) Barrdzo mi jest potrzebna jakaś opinia bo nie wiem czy sens jest pisać dalej... :c http://dracoluna-4ever.blogspot.com/2013/11/rozdzia-i.html z góry dzięki za kom.;3
~*~ Lunałkę ~*~
Co tu dużo mówić, jak zwykle wspaniały, trzymający w napięciu rozdział :))
OdpowiedzUsuńRzygam tym dramione, ale to tylko dlatego, że go po prostu nie rozumiem i nie lubię. Poza tym rozdział troszkę słabszy od pozostałych ale nadal w dobrym guście ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś tym wątkiem z Nevillem i ... tak wiem to chore ale mam taką osobistą wizję, że on później będzie z tą babką ... no wiesz taka zakazana miłość która przeprowadzi jedno z nich na drugą stronę ...
OdpowiedzUsuń